Stwierdzenie, że byłam zaskoczona diagnozą raka piersi jest niedopowiedzeniem. Miałam 38 lat i byłam w najlepszej formie w moim życiu. Wtedy znalazłam guzek podczas regularnego samobadania piersi. Po dwugodzinnej konsultacji, byłam bardziej niż przytłoczona informacjami na temat mojego konkretnego typu raka piersi: potrójnie ujemny inwazyjny rak przewodowy. Jedyną „dobrą” wiadomością, jaką otrzymałam tego dnia, było to, że ten nowotwór dobrze reaguje na chemioterapię. Ale moje ciało i umysł protestowały przeciwko konwencjonalnemu leczeniu raka.
Zaczęłam czytać o alternatywnych terapiach i rozmawiać o nich z innymi ludźmi. W końcu znalazłam lekarza naturopatę, który skupił się na „medycynie naturalnej”. Leczenie mojego raka za pomocą takich terapii brzmiało o wiele bardziej atrakcyjnie niż chemioterapia i radioterapia, która miała nastąpić później. Jednak, kiedy moje badania sięgnęły głębiej, bardzo się zniechęciłam. Okazało się, że terapie alternatywne nie są sprawdzone w leczeniu raka i nie mogą zastąpić standardowej opieki, którą mi zalecono.
Modliłam się o wskazówki, modliłam się, by to, co ostatecznie postanowiłam w sprawie leczenia, pozwoliło mi być przy trójce moich dzieci i mężu. Przez wiele tygodni zmagałam się z moją decyzją, aż w końcu moje serce poczuło, że połączenie niektórych metod leczenia, które znalazłam z chirurgią, chemioterapią i radioterapią, będzie opcją, na którą się odważę.
Początkowo rozmawiałam z moim onkologiem o moim pragnieniu zastosowania tych uzupełniających terapii. Czułam się bardzo silna, jeśli chodzi o pójście tą drogą i zakomunikowałam moje życzenia mojemu onkologowi. Była pełna szacunku dla mojego stanowiska i chętna do współpracy ze mną, co przywróciło mi trochę poczucia kontroli i władzy, które najpierw odebrała mi diagnoza. Dała mi zgodę na wypróbowanie określonych terapii, które nie kolidowałyby z konwencjonalnym leczeniem. Następnie, korzystając z tych wskazówek, mój naturopata i ja zdecydowaliśmy się na plan, który naszym zdaniem najlepiej wesprze mój system odpornościowy i pomoże mi przejść przez leczenie. Mając ten plan w ręku, mój onkolog zaordynował spotkanie ze swoim farmaceutą, który przejrzał listę uzupełniających terapii i suplementów. Farmaceuta przedstawił dokładny raport na temat tych terapii, który następnie przekazałam mojemu onkologowi.
Po mojej lumpektomii w czerwcu 2018 roku musiałam przygotować się na kolejny rozdział w moim planie leczenia. Po szeroko zakrojonych badaniach, dodatkowe terapie, które postanowiłem połączyć z chemioterapią, obejmowały dożylną witaminę C w wysokiej dawce, a także post przez określone okresy czasu przed, w trakcie i po chemioterapii. Na podstawie własnych badań, za zgodą naturopaty i onkologa, zaczęłam pić herbatę ziołową i przyjmować suplementy diety.
Później dodałam inne wybrane suplementy, aby spróbować okiełznać problemy nerwowe spowodowane chemioterapią. Miałam również akupunkturę, terapię uzupełniającą, która, jak wykazują badania, może zmniejszyć pewne inne efekty uboczne, których doświadczałam, w tym nudności. Podczas leczenia regularnie wykonywano mi badania krwi. Musiałam przerwać przyjmowanie jednego z suplementów, ponieważ moje próby wątrobowe odbiegały od normy. Przez cały czas trwania chemioterapii ściśle koordynowałam całą moją opiekę, komplementarną i konwencjonalną, z moim onkologiem i naturopatą. Ta szczera, otwarta linia komunikacji pomiędzy moim onkologiem i naturopatą oraz moja gotowość do bycia elastyczną i dostosowywania terapii uzupełniających do potrzeb były bardzo ważne dla planu leczenia.
Po 4 rundach chemioterapii miałam miesiąc przerwy zanim musiałam rozpocząć radioterapię. W tym czasie miałam kilka terapii ozonem we krwi, jak również kilka zastrzyków antyoksydacyjnych w połączeniu z innymi suplementami diety, aby pomóc mojemu ciału przejść przez leczenie. Otrzymałam 19 zabiegów radioterapii, z czego ostatnie 4 dawki koncentrowały się bezpośrednio na obszarze, z którego usunięto guz.
Zapłaciłam sama za moje zabiegi uzupełniające. Żadne z nich nie zostało pokryte przez ubezpieczenie. Niektóre terapie były bardzo drogie.
21 czerwca 2019 r. minęło 6 miesięcy od radioterapii i prawie 8 miesięcy od chemioterapii. Patrząc wstecz na te miesiące, czuję się bardzo pewny decyzji mojego zespołu – w tym mojego naturopaty i moich konwencjonalnych lekarzy – podjętych w celu wsparcia mnie w moim uzdrowieniu. Chociaż leczenie alternatywne nie mogło zastąpić standardowej opieki, byłam w stanie włączyć terapie uzupełniające poprzez ciągłe rozmowy z moim onkologiem.
Obecnie radzę sobie bardzo dobrze i cieszę się każdą chwilą każdego dnia. Spotykam się z moim onkologiem co 3 miesiące na badania kontrolne, a z moim naturopatą co 6 miesięcy, aby ocenić przyjmowane przeze mnie suplementy oraz sposób odżywiania. Jestem bardzo wdzięczna za niesamowity personel w moim instytucie onkologicznym, jak również za mojego wspaniałego naturopatę. Wierzę, że bycie moim własnym adwokatem i współpraca z moim zespołem miała bardzo pozytywny wpływ na moje leczenie i zdrowienie.